Już od dawna, na liście naszych planów, pojawił się wypad wspinaczkowy w Tatry. Niestety obowiązki, na przemian z niekorzystnymi prognozami, odsuwały go niemal w nieskończoność. Gdy wszystkie czynniki się zgrały i udało się nam wyrwać w góry. Było już dobrze po 20 gdy dotarliśmy na parking. Załadowaliśmy wory na plecy i ruszyliśmy na szlak. Humory dopisywały i szybko pokonywaliśmy kolejne metry. Na początku asfaltem do Wodogrzmotów Mickiewicza, a dalej zielonym szlakiem przez całą Dolinę Roztoki. Słońce szybko schowało się za wierzchołkami i z każdą chwilą robiło się coraz ciemniej. Mimo to, sprawnie poruszaliśmy się, nie używając czołówek. Minęliśmy Siklawę i powędrowaliśmy dalej. W końcu skręciliśmy na żółty szlak biegnący aż na Kozią Przełęcz. Około godziny 23 znaleźliśmy dogodne miejsce na biwak. Ubraliśmy ciepłe rzeczy i już w śpiworach zjedliśmy kolację, która smakowała jak nigdy. Nad nami roztaczało się rozgwieżdżone niebo, co jakiś czas obserwowaliśmy spadające gwiazdy, które, jak się potem okazało spełniły nasze życzenie. Po posiłku ułożyliśmy się do snu. Ranek, podobnie jak cała noc, okazał się dość ciepły. Mimo to śniadanie zjedliśmy nie wychylając nosów ze śpiworów. Schowaliśmy śpiwory i kariamty, a z resztą sprzętu ruszyliśmy w górę. Po około 30 minutach byliśmy już pod ścianą. Przygotowaliśmy szpej i jeszcze przed 6 rozpoczęliśmy wspinaczkę. Pierwsze dwa wyciągi pokonaliśmy bardzo sprawnie. Niestety już na trzecim zaczęły się pierwsze trudności. Dopiero po kilku próbach Szymon zorientował się, że zszedł z drogi. Na szczęście udało mu się sprawnie wycofać i już właściwym wariantem dotrzeć do stanowiska. Wyżej przyszła kolej na mnie. Niestety wcale nie poszło szybciej i łatwiej. Z trudem pokonywałem kolejne metry, a w końcowej fazie wyciągu odbiłem za bardzo w lewo i ostatecznie nie trafiłem na stanowisko. Mimo to sciągnąłem Szymona do siebie. Pokonaliśmy kilka metrów Trawersem Zamarłej i znów znaleźliśmy się na swojej drodze. Ostatni wyciąg na szczęście nie sprawił już żadnych trudności. Dodatkową atrakcją podczas wspinaczki były ćwiczenia TOPR-owców z udziałem śmigłowca prowadzone na jednej z sąsiednich dróg. Dotarliśmy do Koziej Przełęczy, skąd po spakowaniu szpeju, ruszyliśmy w dół aż do naszego depozytu. Zabraliśmy wszystkie graty i po krótkiej przerwie ruszyliśmy w dół. Szybko traciliśmy wysokość i po 15 byliśmy już z powrotem na parkingu.
0 Komentarze
|
Szymon
[email protected] Archiwum
Czerwiec 2015
Categorie
Wszystkie
|